Z okazji 30 urodzin, Steve Jobs urządził przyjęcie dla tysiąca gości, na zaproszeniu wydrukowano: ”Pewne stare hinduskie powiedzenie głosi: przez pierwsze 30 lat życia kształtujesz swoje nawyki, przez ostatnie 30 lat życia to nawyki kształtują ciebie”. Minąłem tą magiczną granicę, mam swoje nawyki, należy do nich używanie produktów Apple, dlatego kształtują one treść tego, o czym piszę.
Firma Apple udostępniła w tym tygodniu wszystkim użytkownikom uaktualnienie systemu iOS do wersji 10.3. Zazwyczaj kolejne aktualizacje urządzenia wiążą się ze zmniejszeniem jego przestrzeni dyskowej. Tym razem jest jednak inaczej.
IPhone 7 PRODUCT (RED) trafił do sprzedaży. Choć wcześniej nie zdecydowałem się na kupno nowego modelu smartfona Apple, to wspomniana czerwona wersja kolorystyczna iPhone’a mogłaby wpłynąć na moje nastawienie. Mogłaby, ale nie wpłynęła, ponieważ, tak jak w przypadku iPodów, Apple po raz kolejny postanowiło połączyć czerwony tylny panel urządzenia z białym frontem. Gdyby ten był czarny, to iPhone’a 7 w edycji PRODUCT (RED) kupiłbym bez wahania.
Choć mój pierwszy kontakt z komputerami firmy Apple miał miejsce jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku, to pełnoprawnym „Apple-Userem” zostałem dopiero w 2005 roku. Tak czy inaczej, jestem związany z urządzeniami tego producenta na tyle długo, aby móc stwierdzić, iż firma ta stale ewoluuje. Oczywiście można się sprzeczać, czy od czasu, kiedy stery w Apple przejął Tim Cook, pod pewnymi względami nie jest to raczej regres, jednak jakkolwiek to ocenimy, firma i jej urządzenia nieustannie się zmieniają. Mimo wszystko na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat pewna rzecz pozostaje stała - czegokolwiek Apple by nie zaprezentowało, można mieć pewność, że będzie się to świetnie sprzedawało.
W grudniu ubiegłego roku organizacja Bluetooth SIG (Special Interest Group) poinformowała o udostępnieniu specyfikacji nowego, bezprzewodowego standardu Bluetooth 5.0. Zgodnie z zapowiedzią, pierwsze urządzenia wyposażone w tą technologię, miały zadebiutować w ciągu 2-6 miesięcy. Upłynęły już blisko trzy miesiące, w Barcelonie rozpoczęły się właśnie targi MWC 2017, na których producenci z całego świata prezentują swoje nowe urządzenia mobilne, a standardu Bluetooth 5.0 ani widu, ani słychu.
Tradycyjnie jak co roku rozpoczął się pewnego rodzaju wyścig analityków, serwisów i „wróżbitów” technologicznych na nowe doniesienia dotyczące kolejnej generacji smartfonów Apple. Jeżeli wierzyć wszystkim plotkom, to za kilka miesięcy w portfolio producenta nie znalazłyby się dwa lub trzy modele iPhone’a, tylko przypominałoby ono raczej ofertę Samsunga.
Jeżeli wierzyć pojawiającym się od dłuższego czasu plotkom, tegoroczne modele iPhone’a pozwolą na bezprzewodowe ładowanie baterii. Osobiście ucieszyłbym się z takiego rozwiązania, jednak obawiam się, że będzie ono jedynie opcjonalne, a Apple decydując się na jego wprowadzenie, każe nam za nie dodatkowo zapłacić.
Choć zdaniem wielu osób Apple Watch wciąż pozostaje jedynie gadżetem, to mimo wszystko zakres jego aktualnych oraz potencjalnych funkcji jest naprawdę duży. Podobnie jak w przypadku iPhone'a, nie zależą one wyłącznie od Apple, ale także, a może przede wszystkim, od developerów firm trzecich i ich aplikacji.
W tekście pt. „O postrzeganiu produktów Apple”, opublikowanym na łamach jednego z poprzednich numerów MyApple Magazynu, Grzegorz Świątek napisał: „Jeśli miałbym narysować mój prywatny wykres „fajności” urządzeń Apple, gdzie na osi x oznaczone byłyby chronologicznie kolejne ich generacje, a na osi y stopień radości z użytkowania tych urządzeń, czy jak kto woli „fajność”, to z pewnością zależność tę opisywałaby funkcja malejąca. Jest to spowodowane faktem, że różnice, które występują między kolejnymi generacjami, są tak subtelne, że dla „zwykłego śmiertelnika” prawie niezauważalne”. Co prawda, podsumowując swój wpis, Grzesiek wymienił kilka przykładów dających nadzieję na poprawę tej sytuacji, jednak patrząc na ostatnie wyniki finansowe Apple i spadek sprzedaży iPhone’ów, producent musi pomyśleć nad sposobem ożywienia koniunktury na własne smartfony. Podobna sytuacja miała już miejsce, tylko wtedy to właśnie urządzenia mobilne uratowały sprzedaż komputerów Mac. Co zatem utrzyma iPhone’y?
Dokładnie 10 lat temu, 9 stycznia 2007 roku Steve Jobs zaprezentował pierwszego iPhone'a. Konsternacja, zdziwienie, a nawet śmiech i pukanie się po głowie, to tylko niektóre z ówczesnych reakcji, jakie wywołało to urządzenie. Z perspektywy ostatniej dekady, widać jednak, iż smartfon Apple okazał się dla świata technologii tym, czym był dla ludzkości tajemniczy monolit z filmu „Odyseja kosmiczna 2001” Kubricka. Początkiem rewolucji.
Święta tuż, tuż... wigilijna bomba kaloryczna, w telewizji ten sam, sam w domu Kevin, w odtwarzaczu pokryte całorocznym kurzem płyty z kolędami i grudniowymi świeckimi piosenkami, bardziej lub mniej ekologiczna choinka, a pod nią to, na co czekają zarówno małe, jak i te trochę starsze dzieci - prezenty. Nad ich wyborem należy dobrze się zastanowić, inaczej już podczas pasterki większość z nich znajdzie się na jednym z serwisów aukcyjnych. Z pewnością część z Was wciąż nie ma pomysłu na prezent i teoretycznie powinienem podsunąć tutaj kilka propozycji zakupowych. Nie mam ich. Po uczcie dla podniebienia - mobilizujący do ruchu Apple Watch? Nuda w telewizji - AppleTV i wypożyczalnia filmów? Wciąż te same kolędy - Apple Music i szeroki wybór muzyki? Wyliniała choinka - fototapeta z tą zaprojektowaną przez Jonathana Ive'a? A może kolejna przejściówka do naszych urządzeń z logo nadgryzionego jabłka? Nie, to staje się nudne niczym wspomniany film o Kevinie. Osobiście prezenty lubię kupować sobie sam, wtedy mam pewność, że będę zadowolony. Nie mam dla Was co prawda propozycji, ale mogę napisać, czym obdaruję siebie, a raczej obdarowałem, ponieważ zrobiłem sobie Święta miesiąc wcześniej.
Według niepotwierdzonych informacji pochodzących z łańcucha dostaw Apple, firma Tima Cooka zaprezentuje w przyszłym roku trzy nowe smartfony. Poza iPhonem 7s oraz 7s Plus na rynek ma trafić iPhone 8. Co ciekawe, chińskie źródła podają, iż model ten ukrywa się rzekomo pod nazwą kodową „Ferrari”. Czy świadczy to o czymkolwiek? Nie, najprawdopodobniej nie, ale puśćmy na chwilę wodze fantazji.